Krótkie życie czy długa droga?
21 lutego 2009 o godzinie 22:00, w kategorii Jabłuszka.
Telefonu używamy głównie do dzwonienia i komunikacji – może to być sms, czat e-mail. Część z nas używa go jeszcze na inne sposoby – mamy kalendarze, budziki, różne przypominajki, wreszcie szeroko pojętą rozrywkę a niektórzy nawet z powodzeniem używają go jako terminala do zarządzania dużym komputerem lub różnych innych geekowych zastosowań. Jednak co oczywiste – im bardziej specjalistyczne zastosowanie tym mniejsza jego popularność. Większość ludzi po prostu potrzebuje komórki. Wraz z pojawieniem się iPhona okazało się, że łatwość obsługi jest czynnikiem decydującym i sprzyja używaniu kieszonkowego urządzenia także przy innych okazjach – dzięki temu przeciętny Kowalski chętniej wysyła mejle, używa mobilnego internetu, wbudowanego w telefon odtwarzacza muzyki czy innych jeszcze programów. Nie chodzi tu tylko o to co można zrobić ze smartfonem ale głównie o to jak i w jakim celu. Innymi słowy, że używa się go nie dlatego że można ale dlatego, że się chce. Zrozumiały, wygodny i dostępny interfejs pozwala nam używać urządzenia bez wysiłku – natomiast skomplikowany, zagmatwany i niewygodny odbiera nam chęć na takie zabawy. Prościej jest dojechać do biura/domu i wysłać mejla z komputera niż walczyć z upartym lecz za to szalenie nowoczesnym e-osłem. Pol. przecz. cał. tkst. Piszę o tym wszystkim – właściwie ponownie bo przecież pisałem nieraz – bowiem Przemek Pająk na swoim blogu komentując wyniki badań na temat czasu życia iPhonowych aplikacji jakby całkiem ten wątek pominął. Co więcej postawił wniosek, iż ów krótki żywot oznacza, że iphonowe aplikacje są po prostu kiepskie co w efekcie spowoduje, że otwierająca swoje appstory konkurencja szybko nadgoni starty i applowski sukces zniknie równie spektakularnie jak się pojawił. Tymczasem nie wydaje mi się aby to była prawda…
iPhone AppStore Secrets – Pinch Media
Przewaga iPhona nad konkurencją nie leży bowiem tylko w App Store i jego zawartości – ważne jest połączenie wszystkich elementów w jedną, spójną i konsekwentnie rozwijaną całość. Słowem, łatwej obsługi, intuicyjnego interfejsu i bogatych zasobów – w iTunes kupujemy przecież nie tylko oprogramowanie ale także muzykę, wideo i rozrywkę. Zresztą w samych wynikach nie widzę też niczego zaskakującego. Po prostu ściągamy coś czego potem nie używamy. Wiem po sobie że człowiek nie potrzebuje w telefonie kilkudziesięciu różnych aplikacji. Sam regularnie używam tylko kilku programów – i bez nich nie mógłbym już się obejść – a reszta czeka na lepsze czasy albo chwilę nudy czy bezczynności. I sądzę, że z wami jest podobnie. Mimo wielkich możliwości jakie oferuje duet iPhone plus App Store to jednak ciągle tylko kieszonkowy komputerek – wygodny substytut laptopa, który pozwala być online, zabić czas w poczekalni czy podczas podróży albo sprawdzić wyniki totolotka ze środka trawnika ale przecież nie pełnoprawny i wielozadaniowy komputer. Miło jest sprawdzić pogodę, rozkład jazdy metra czy wyniki sportowe ale nie musimy w ten sposób poprawiać zdjęć, montować wideo czy robić kalkulacji w jakimś mobilnym Excelu.
Gdy ściągamy lub kupujemy oprogramowanie w App Store to albo od razu wybieramy to co nam naprawdę potrzebne – i potem tego regularnie używamy – albo po prostu oglądamy i szukamy czegoś interesującego: to jest fajne ale nieprzydatne, to może mnie zainteresuje, tamto chciałbym zobaczyć z bliska i tak dalej. Słowem, próbujemy, kosztujemy, degustujemy. To taki wirtualny window-shopping – siłą rzeczy zostaje z tego niewiele. Przy niskich cenach dotyczy to także aplikacji płatnych choć oczywiście gdy trzeba zapłacić wybór jest trochę bardziej racjonalny i trochę mniej kapryśny. Ale 99 centów nie stanowi przeszkody. Nawet przy obecnym kursie dolara – prawda? Naprawdę nie ma to nic wspólnego z „wątpliwa jakością programów”. Oczywiście przy 20 tysiącach aplikacji część z nich musi okazać się kiepska ale zawsze też jakiś procent będzie dobry. Może 3% może 5% a może 10% – trudno powiedzieć. Jednak duża ilość oprogramowania nie oznacza jeszcze, że całość ma być doskonała, niepowtarzalna i niezbędna – ma przede wszystkim zapewnić użytkownikom możliwość znalezienia czegoś dla siebie. Jedni szukają ulubionej zabawy, inni możliwości komunikacji a jeszcze inni jakichś specyficznych narzędzi. Jeśli ktoś nie lubi grać nie zachwyci go żadna gra – nawet najlepsza – jeśli ktoś nie czyta ebooków nie zachwyci go żaden czytnik pedeefów i tak dalej i odwrotnie. Gry zresztą z samej swojej natury są sezonowe – dziś gra się w jakąś odmianę GTA jutro z kolei w CoD a pojutrze w starego dobrego Tetrisa. Być może w App Store faktycznie brak ciągle kilku zabójczych programów ale nie robiłbym z tego wielkiego problemu – Apple nieraz już przecież udowodniło, że potrafi wyciągnąć asa z rękawa, a różni deweloperzy, że potrafią spojrzeć na iPhona w kompletnie zaskakujący i nieoczekiwany sposób. Cała ta krzykliwa pseudokonkurencja naprawdę musi się mocno postarać zamiast tylko kopiować pomysły, przyzwyczajać użytkowników do niedojrzałego oprogramowania czy wygłaszać złowróżbne proroctwa… Naprawdę – dłuuuuga droga.