iPadł

                30 stycznia 2010 o godzinie 21:26, w kategorii Jabłuszka.

Rzadko zdarza się, by jakieś urządzenie wzbudziło tyle emocji zanim weszło na rynek. Gdzie się nie obejrzeć, to ktoś robi sobie z iPada żarty, komuś brakuje obsługi Flasha, innemu USB, trzeci jest rozczarowany ceną. Jeden wielki jęk zawodu. Czemu tak się dzieje? – przeczytałem dziś w serwisie palmtop.pl. I to jest bardzo dobre pytanie. Tak dobre, że aż chciałbym na nie odpowiedzieć. Choć będę się powtarzał. Trudno, naprawdę trudno wypowiadać się o urządzeniu, które jeszcze nie weszło na rynek. – pisze autor na wstępie. To oczywiście prawda ale niekompletna. Nie chodzi tu bowiem wcale o samego iPada ale o dotykowe, wyspecjalizowane komputerki-tablety. Taki podgatunek. A one są obecne na rynku od ładnych paru lat. Cztery lata temu można było kupić sobie dotykowego iBooka, w sprzedaży ciągle są modbooki, było mnóstwo laptopów udających tablety, były uempecety oraz jest cała masa różnych „ipadów”, „readerów” i tym podobnych produkcji HP czy Asusa. Na tegorocznym CES obrodziło tego typu konstrukcjami wyjątkowo obficie. Wady iPada to po części także wady ich wszystkich. Owszem wszystkie dotychczasowe pady obsługiwano rysikiem, wszystkie były pozbawione multidotyku, wszystkie były dla laika problematyczne w obsłudze – to znaczy obsługiwało się je jak normalny komputer lub podobnie – a jednak przecież trudno zignorować fakt, że fetysz w postaci dotykowego ekranu o różnych rozmiarach jest obecny na rynku od lat. Nieprawdaż?

795Dfgd555818

Nasz zawód bierze się stąd, że spodziewaliśmy się urządzenia zbliżonego funkcjonalnością do normalnego komputera. Tyle, że bez klawiatury. – podsumowuje Michał Starzyński. Cóż, część osób pewnie tak myśli ale biorąc pod uwagę powyższą wyliczankę widać, że to jednak nieprawda. Przeważająca większość tabletopodobnych konstrukcji oferowała przecież nabywcom funkcjonalność normalnego komputera – często jeszcze poszerzoną o dodatkowe możliwości: rysowanie i rozpoznawanie odręcznego pisma. To zagadnienie jest po prostu źle ujęte – nasz zawód bierze się stąd, że od urządzenia które mamy ze sobą nosić oczekujemy czegoś więcej niż tylko funkcjonalności komputera, zwłaszcza, że mamy go używać obok a nie zamiast. W przypadku Apple owo „więcej” zawsze oznaczało sensowny pomysł oraz wygodę i łatwość obsługi. O ile w dwa ostanie nie ma powodu wątpić – iPad na pewno będzie milutki – o tyle to pierwsze jest mocno dyskusyjne. Na papierze wygląda to całkiem dobrze – cyfrowy notes i kalendarz, czytnik ebooków, przenośna konsola do gier. Prawie jak telejabłko – komputer pod telewizorem, domowe centrum rozrywki. Nic tylko kupować. Ale w praktyce? W praktyce mamy przerośniętego iPhona. A nawet iPoda Touch, żeby precyzyjnie trzymać się applowskiego nazewnictwa. Wielkie nieporęczne urządzenie które wygodnie przenieść ale niewygodnie nosić. Komputer co najwyżej kanapowy. Funkcjonalność bowiem to nie tylko zdolności techniczne, obsługa formatów czy aplikacji ale także waga i gabaryty. Kieszonkowym urządzeniom można wiele wybaczyć właśnie dlatego że są takie malutkie. W oczywisty sposób łatwiej i wygodniej jest używać przeglądarki czy mejla na normalnym komputerze niż na iPhonie ale iPhona mamy cały czas przy sobie a laptopa nie. Dlatego „internet w kieszeni” to coś przełomowego i zupełnie innego niż „internet w torbie czy dłoni”. Nawet jeśli oznacza to jakieś kompromisy w postaci małego ekranu. Pisałem o tym obszernie niedawno i żadne z postawionych przeze mnie pytań nie przestało być aktualne. Co więcej wraz z pojawieniem się iPada sporo na aktualności zyskały. Co takiego oferuje tablet czego nie oferuje nowoczesna komórka lub laptop? Słowem, czym jest iPad? Nie jest zamiennikiem laptopa, nie jest zamiennikiem telefonu, więc? Czymś pomiędzy – mówił Jobs na środowej prezentacji. Przykro mi ale to nie jest odpowiedź. To zwykły wykręt…

Ipad 06

Spróbujmy go jednak skonkretyzować. Odrzucając wszystkie dodatki wydaje się, że iPad jest przede wszystkim czytnikiem książek. Nie bez powodu wraz z nim uruchomiono iBookstore a nie jakiś iPad Store, prawda? Tu chodzi o ekran – mówił Jobs Mossbergowi. Cóż, to widać gołym okiem. Rzekłbym nawet, widać tylko ekran. Na e-książki istnieje rynek co pokazał światu Kindle – Apple ma tu więc coś do ugrania. To ma jakiś, lokalny amerykański, sens. Cała reszta jednak to mniej lub bardziej atrakcyjne „zaciemniacze”. Notatki, kalendarz, poczta a nawet gry to funkcje zdublowane – mamy już je w kieszeniach, mamy je na biurku, mamy je na kolanach – po co komu jeszcze w dłoniach? Wyobraźcie sobie na przykład Przemka Pająka, który sam deklaruje się jako wczesny nabywca gdy dostaje mejla – „bąąą” robi MacBook, „pik” robi iPhone, „dąąg” basuje iMac, „dzyń” brzęczy iPad. Co za dużo to niezdrowo – nie sądzicie? Innymi słowy, gdzie w łańcuchu tych wszystkich wielozadaniowych urządzeń i obszarów ich panowania – desktop-dom, laptop-praca, telefon-ulica – jest miejsce na iPada? Już to napisałem – to kanapa. Oto komputerek domowy, do salonu, do toalety i do łóżka. Nie wymaga wcale torby – bo po co komu torba do chodzenia po mieszkaniu? – ani nawet kieszeni – bo po co go w ogóle chować? Odkłada się go na stolik i leży. Wiemy zatem gdzie go używać, wiemy też z grubsza do czego – książki, gazety, serwisy www i jeszcze gry to cztery zastosowania, w których duży ekran ma przewagę nad małym, iphonowym. Zgoda. Ale to ciągle jeszcze nie jest zadowalająca odpowiedź na nasze pytanie. Bo przecież brzmi ono – nie czym jest cały ten iPad a czy naprawdę potrzebujemy takiego urządzenia? Czy naprawdę chcemy mieć w każdym pomieszczeniu inny komputer? Czy będziemy chodzić z nim po domu? Czy będziemy go ze sobą ciągnąć na spacer lub urlop? Nie sądzę. Skąd więc to zdziwienie, że jesteśmy rozczarowani? Powiedziałbym, że to raczej naturalne. Za dużo już tych komputerów.

Ipad 15

Zrozumcie mnie dobrze – laptopy przy całej swojej nieporęczności pozwalały zabrać ze sobą sprawy gdziekolwiek. Do pociągu, na wczasy albo do klienta. Czy to była praca, czy komunikacja, czy tylko rozrywka – i dlatego właśnie kupowaliśmy je i ciągle kupujemy. Dodatkowa torba to niewielka cena jak za te możliwości. Komórki i smartfony pozwalają nam być w zasięgu i online właściwie wszędzie i w każdym momencie. To bywa uciążliwe – bo to zwykła smycz – ale też, wielokrotnie, nieocenione, prawda? Dlatego je kupujemy i nosimy. Komputery – cóż, mówienie o ich zaletach to dziś banalny truizm więc wam go oszczędzę i napiszę tylko, że pozwoliły nam na wiele, bardzo wiele. I dlatego mamy je w biurach, domach i na poczcie. Słowem, wszystkie te urządzenia zaspokajały realne potrzeby a nie tylko zachcianki. Komputery są wszechstronne – nie wyeliminują ich netbooki, tablety ani smartfony – da się na nich pracować przy okazji robiąc inne rzeczy. A rozrywka jest tylko jedną z nich. Mówię o tym dlatego, że istnieje zasadnicza różnica pomiędzy wykorzystywaniem komputera do rozrywki a komputerkiem zdolnym tylko do rozrywki. Konsole! – powiecie. Konsole mają sens. iPad jest konsolą do internetu i mediów. Proste i przyjemne, bez potrzeby konfigurowania czegokolwiek, instalowania czy innych hokus-pokus (…) Włączasz i od razu możesz kupować treści lub przeglądać Internet. – pisze Piotr Chyliński. To komputer dla odbiorców treści, taki internetowy, interaktywny telewizor. Współczesne okienko na świat. Zgoda. To jest dobry trop. Można też wymyślić kilka argumentów za iPadem. A właściwie przeciwko iPhonowi. Do tego dochodzi jeszcze scentralizowany, bezpieczny system dystrybucji aplikacji i oczywista – nawet dla kompletnego laika – obsługa. To wszystko zalety. Niektóre brzmią nawet w miarę sensownie. Bez wątpienia iPad znajdzie więc i nabywców i zadowolonych użytkowników – nigdy temu nie przeczyłem. Ma zapewne większy potencjał niż netbooki – zwłaszcza jeśli jego cena nieco spadnie – ale z drugiej strony co to za sztuka? I kto tego potrzebuje? Dzieciaki dla których zwykły laptop jest zbyt poważny? Bogaci emeryci? Komputerowi sybaryci? Może i tak ale po co skoro iPad i tak nie uwolni ich od normalnego komputera?

1264629Fdgipadgfdgdt108172-1

To rewolucja ale w sposobie używania sieci – mówią jednak niektórzy. Ewolucja nie rewolucja – tonują drudzy. A ja wam mówię – guzik z pętelką! To iPhone był przełomowy i rewolucyjny. To iPhone zmienił sposób w jaki korzystamy z internetu w poczekalni, w tramwaju czy w parku. To iPhone rozwinął rynek aplikacji i mobilnego internetu. iPad jest zaledwie mutacją, powtórzeniem tego samego wzoru tylko na większą skalę, atrakcyjną zabawką dla zamożnych i znudzonych, efektem ubocznym rozwoju, zwykłym gadżetem. Dosłownie. Niczego nie zmieni – nie zastąpi komputerów, gazet, książek ani smartfonów. Nie zmieni sposobu korzystania z internetu ani konsumpcji mediów – stworzy co najwyżej kolejną podsieć, lub może lepiej byłoby napisać warstwę, na wzór modelu OSI. Uprzyjemni mikroblogowanie, oglądanie youtube, lekturę stron www i tym podobne jednak to naprawdę nic takiego. Żadna rewolucja, żadna ewolucja – która przecież oznacza stopniowy rozwój – tylko zwykły, przesadnie nadmuchany balon. Dotykowy ekran nie ma żadnej przewagi nad zwykłą klawiaturą i myszą a jego zalety uwypuklają się właśnie w mikroskali – w komórkach zastąpił małą klawiaturę, mały joystick i mały ekranik. I dlatego jest taki fajny. iPad nie ma tu żadnej istotnej przewagi nad MacBookiem czy iPhonem. Używać się go będzie trochę inaczej – owszem – sprawdzi się lepiej w paru specyficznych sytuacjach – cały czas to mówię – ale nic ponad to. To nie krok do przodu tylko w bok. Wróćcie tu za rok i sami zobaczycie. Jesteśmy umówieni? To tyle na ten temat. Choć zastanawia mnie jeszcze coś – do tej pory Apple zwykle dosyć wyraźnie pozycjonowało swoje projekty, a ludzie biorąc je do rąk nie zadawali sobie pytań: ale do czego to właściwie służy? Tym razem jednak wygląda na to, że firma liczy po prostu na to, że właściwe zastosowania dla iPada wynajdą dopiero deweloperzy. Nie wiem czy to dobry znak – zwykle to Apple miało inicjatywę… Wszystkie te dodatkowe aplikacje dla iPhonów i iPodów – mimo ich masy, różnorodności i wielu niewątpliwych zalet – nie definiują przecież podstawowych funkcji applowskich urządzeń – iPod służy do słuchania muzyki a iPhone do dzwonienia, prawda? Więcej, to właśnie przez ich wysyp Touch miał i ma problem z tożsamością! W efekcie, w jakimś sensie, Apple straciło kontrolę nad całą platformą pomimo, że trzyma w ręku wszystkie sznurki – i to jest dopiero ciekawe! A iPad? Cóż, mam wrażenie, że na razie jego głównym zadaniem jest po prostu leżeć i ładnie pachnieć…

Z innej beczki – gdzie jest iLife’10?!


komentarzy 121