Hakowanie iPhone część 11

                23 lipca 2008 o godzinie 21:46, w kategorii Jabłka.

Tym razem nie będę się rozpisywał zbyt szczegółowo o samym zdejmowaniu zabezpieczeń z iPhona 2.0. Gdy blisko rok temu zaczynałem pisać na ten temat brakowało stron z przystępnym opisem całej procedury więc nie miałem wielkiego wyboru – dziś jest ich już całkiem sporo nie ma więc powodu aby duplikować łatwo dostępne informacje. Tak więc dziś w temacie odbezpieczania telefonu tylko parę dodatkowych uwag natury ogólnej za to całkiem całkiem sporo na użyteczności nowego oprogramowania… Zapraszam do lektury!

Pineasdfgfr4Pple


Co ważne, przy pierwszym po aktualizacji podłączeniu iPhona do iTunes należy ustawić urządzenie jako nowe i nie przywracać danych z backupu. To jeden z warunków bezproblemowego używania wersji 2.0. Nie ma co rozpaczać – w ten sposób stracicie wprawdzie archiwum esemesów, połączeń i tym podobne – raczej mało ważne – dane niemniej przecież wszystkie naprawdę istotne rzeczy i tak odtworzycie podczas synchronizacji z komputerem… Możecie też wcześniej zrobić sobie backup! Skopiujcie jednak tylko to co naprawdę jest wam niezbędne – nadmiar nie jest wskazany. iTunes zachowuje zbyt dużo co w efekcie często kończy się ogólnym zamuleniem iPhona lub nawet wadliwym działaniem niektórych aplikacji. Zanim więc zaczniecie myśleć o przesiadce na soft 2.0 zastanówcie się dobrze co i czym sobie w bezpieczne miejsce skopiować. To jedyna właściwa kolejność – po wszystkim będzie już zbyt późno.

6Fff661-500

Tym razem właściwie nie będziecie hakować iPhona tylko go spwnagujecie. Co za urocze słowo! Prawda? Różnica pomiędzy starą i nową metodą odbezpieczania telefonu polega głównie na tym że wcześniej aktualizowaliśmy telefon do żądanej wersji i potem podmienialiśmy w nim pewne fragmenty oprogramowania a teraz podmienimy je zanim zostanie ono w iPhonie umieszczone i aktualizujemy go już zmodyfikowanym softem. Sam proces jest oczywiście dużo bardziej skomplikowany i wystarczająco zawiły niemniej na szczęście nie musimy go rozumieć żeby z niego skorzystać. Dla statystycznego Kowalskiego cała procedura jest bardzo prosta i składa się z z grubsza rzecz biorąc z dwóch etapów – najpierw przygotowujemy zmodyfikowane oprogramowanie za pomocą programu Pwnage Tool a potem za pomocą iTunes wgrywamy całość na iPhona. Gotowe poradniki krok po kroku znajdziecie oczywiście w sieci. Zresztą nie bardzo jest tu o czym pisać – wszystko działa praktycznie z automatu i nie wymaga od użytkownika zbyt wielu interwencji. Nawet w trybie expert.

670Ddss8-500

Wgrywanie spwnagowanego softu na telefon trwa w sumie jakieś 15 minut. Dwie ważne rzeczy – należy korzystać z ostatniej wersji iTunes (7.7) oraz poprawnie wprowadzić telefon w tryb DFU. Pwnage Tool wyświetla bardzo czytelny i użyteczny poradnik – warto go zobaczyć i postępować zgodnie z wskazówkami. Jeśli za pierwszym razem nie wyjdzie próbujcie aż do skutku. Dla uproszczenia wygląda to tak – w normalny sposób wyłączamy telefon, potem przez 10 sekund trzymamy wciśnięte przyciski Power i Home, puszczamy Power i przez kolejne 10 sekund trzymamy Home. Za drugim czy trzecim razem na pewno się uda! Tryb DFU zwany też Device Failsafe Utility lub Device Firmware Upgrade tym różni się od zwykłego trybu Restore że nie wyświetla obrazka z ikonką iTunes i kabelkiem. – warto o tym pamiętać! Jeśli tylko spełnicie te dwa warunki nie powinno spotkać was nic przykrego. Jeśli jednak spwnagowanie iPhona wydaje się wam zbyt skomplikowane – lepiej poszukajcie kogoś kto zrobi to za was. Po co się męczyć? Przecież jeśli nawali wam samochód to zamiast samemu grzebać w silniku oddajecie do warsztatu, prawda?

672Fffg1-500

Oczywiście wszystkie te informacje dotyczą na razie użytkowników maka – nie ma jeszcze narzędzia odbezpieczającego wersję 2.0 i działającego pod Windows. Nie martwcie się jednak zbytnio – to się pewnie bardzo szybko zmieni. Oczywiście już teraz korzystając z peceta można wgrać na iPhona oprogramowanie przygotowane przez uczynnego znajomego wcześniej na maku – macie przecież iTunes – ale raczej nie polecam aktualizowania telefonu softem pochodzącym z jakiegoś nieznanego i niepewnego źródła – czyli na przykład z sieci p2p. Kto wie kto, co i w jakim celu w nim ukrył? Może jakiegoś sprytnego dialera? Ok. Straszę was z rozmysłem ale to po prostu kwestia nawyków i internetowej higieny. Po prostu z zasady nie powinno się pobierać byle czego i z bylekąd a potem tego uruchamiać czy instalować. To proszenie się o kłopoty. Ok. To tyle na temat pwnagowania – przejdźmy wreszcie do wersji 2.0!

6713-5Rtyr00

Pierwsze wrażenia? Średnie. Po podłączeniu iPhona 2.0 do komputera iTunes zacznie was witać powtarzającym się i szalenie irytującym komunikatem o dostępnych, nowych ustawieniach operatora. Niestety próba ściągnięcia aktualizacji kończy się komunikatem o błędzie (1630) a rezygnacja kolejnym monitem przy najbliższej okazji. I tak w kółko i za każdym razem… Niestety nie ma na razie rozwiązania – po prostu trzeba ów komunikat polubić. Podejrzewam że sytuacja występuje tylko z kartami SIM które iPhone przypisuje do grupy unknown ale to tylko moja skromna niepotwierdzona intuicja. Może dopisanie odpowiedniego identyfikatora dla Plusa rozwiązałoby problem? Hmmm. Niestety najwcześniej będę mógł popróbować w czwartek lub piątek – mam nadzieję że do tego czasu dacie mi znać jak jest z tym u was lub też że ktoś mądrzejszy znajdzie rozwiązanie a ja skorzystam z gotowca. Ale ów wkurzający nagscreen to jeszcze nic – czeka nas bowiem znacznie poważniejsza niespodzianka…

Itu771630Dhdk

Na szczęście nie wszystkich. Ale do rzeczy – już w kilka chwil po pierwszych udanych próbach odbezpieczenia softu 2.0 użytkownicy sieci Orange zaczęli otrzymywać dziwne esemesy przychodzące spod numeru 21101 a z ich rachunków zaczęły nagle znikać pieniądze… Wyglądało to tak jakby płacili za każdego otrzymanego esemesa! Po krótkim śledztwie okazało się że numer 21101 należy do jakiegoś dziwnego esemesowego czata oferującego jednocześnie prostą opartą na triangulacji usługę lokalizacyjną o nazwie Tok2Mi. Co więcej – tajemnicze wiadomości okazały się automatycznie generowanymi odpowiedziami na jeszcze bardziej tajemnicze esemesy które iPhony z softem 2.0 samoczynnie sobie – tak, tak samoczynnie to znaczy bez zgody i wiedzy użytkownika – wysyłały… Numer ów jest bowiem wpisany jest w predefiniowane ustawienia konfiguracyjne iphonowego voicemaila dla polskiego Orange. A że iPhone w Polsce ma dopiero być za miesiąc lub nawet dwa a ustawienia są złe… No cóż oficjalnie ten problem nie istnieje! Na razie jedynym sposobem na zastopowanie tej niefrasobliwej komunikacji pomiędzy dwoma radośnie ze sobą gadającymi automatami jest wykasowanie lub podmiana zawartości felernego klucza – co polecam wszystkim jak Polska długa i szeroka. Kto bowiem wie jak długo serwer tok2mi będzie zwracał raport o błędach? Jeśli przestanie, o tym że wasz telefon sam z siebie wysyła esemesy dowiecie się dopiero po miesiącu przy okazji płacenia rachunku. A ten może być olbrzymi – mój testowy egzemplarz w ciągu jakichś 15 minut wysłał ich ze trzy!

21101Orandze

Wystarczy wyedytować właściwe parametry w odpowiednich plikach carrier.plist. Znajdziecie je w katalogach dla Ery i Orange odpowiednio 26002 i 26003 w /System/Library/Carrier Bundles/. Ten tajemnicze cyfry to oczywiście numery MCC/MNC. Mechanizm opisywałem już przy okazji hakowania softu 1.1.1 więc nie będę się powtarzał. Warto jednak zauważyć że zdolności iPhona w rozpoznawaniu operatorów mocno się od tego czasu poprawiły. Powyższa metoda to także chyba najprostszy obecnie sposób na definitywne wyłączenie lub zmianę w konfiguracji EDGE jeśli w ustawieniach iPhona pole to jest nieaktywne. Całą ta historia to zresztą kolejny mocny argument przeciwko pośpiesznej przesiadce z 1.1.4 na 2.0. Nie po raz pierwszy okazuje się że iPhone w Polsce może sprawić wiele tego typu głupich ale uciążliwych i jednocześnie kosztownych problemów. Nie chodzi mi tu nawet o jailbrekowane telefony i wynikającą z tego partyzancką specyfikę użytkowania – brak aktualizacji, przesadna ostrożność, odpowiednia konfiguracja i tak dalej – ale o to że na dobrą sprawę niewiele o potencjalnych problemach z wersją 2.0 jeszcze wiadomo, nie mówiąc już o jakichś dostępnych gotowych rozwiązaniach… Słowem, nawet jeśli jesteście świadomym użytkownikiem a nie opętanym pogonią za nowością żółtodziobem to i tak przez najbliższ kilka-kilkanaście dni będziecie poruszać się – przynajmniej w pewnych obszarach – po omacku. Im później zdecydujecie się na aktualizacje tym mniej będzie na tej mapie białych plam…

Img2354Sz1Img Dssdd9

Idźmy dalej. Oficjalne polskie tłumaczenie jest niestety nieco koślawe – oczywiście poprzednia, nieoficjalna wersja, też potrzebowała kilku chwil na dotarcie ale kolejne aktualizacje wychodziły kilka razy w tygodniu, a w tym wypadku raczej nie możemy na to liczyć… Słowem jeśli tylko pokaże się stare dostosowane do wersji 2.0 spolszczenie nie ma się raczej co wahać. Będzie dużo lepsze. Niestety, polonizacja to nie koniec rozczarowań – jeżeli skorzystacie z wbudowanej w telefon autokorekty w waszych esemesach pojawią się polskie literki. Niby dobrze prawda? To jednak oznacza większe wydatki – przynajmniej licząc miesięczną średnią. Rozmawialiśmy o tym swego czasu na appleblogu i niestety jak zwykle wyszło na najgorsze… Trudno. Na szczęście także i tu możemy liczyć na alternatywną wersje autokorekty – Maciek Trębacz rozpoczął nad nią prace już jakiś czas temu – lub ostatecznie całkiem ją wyłączyć kasując lub zmieniając nazwę pliku /System/Library/ TextInput/TextInput_pl.bundle. Tak na marginesie, nie polecam tak drastycznego rozwiązania. Autokorekta naprawdę ułatwia i przyspiesza pisanie! I nie ma nic wspólnego z dziwacznym słownikiem T9.

Img 0Dsfs33001Imdfsdfgvg 0002

Kolejna rzecz – jeśli założycie konto w polskiej części sklepu zapomnijcie o dostępie do sklepu z muzyką. Każdorazowa próba uruchomienia iTunes skończy się automatycznym uruchomieniem App Store. Słowem ikonkę iTunes można na razie spokojnie wyrzucić na ostatni ekran albo całkiem usunąć. A szkoda bo przecież zawsze można było w ten sposób przeszukać bogatą płytotekę sklepu i odsłuchać sample – co czasem mogło się przydać. Choćby w jakiejś dyskusji o muzyce. Co więcej iPhone bez aktywnego konta – a więc przed pierwszym połączeniem z iTunes – pozwala na nieskrępowany dostęp zarówno do sklepu z muzyką jak i App Store – choć oczywiście nie na zakupy. Potem możliwość ta znika. Może to i drobiazg ale irytujący. Nie odnotowałem za to opisywanych w sieci problemów ze stabilnością. Wersja 2.0 działa równie dobrze jak 1.1.4 – zatem narzekania to albo wynik jakiejś szczególnej konfiguracji, albo przeforsowanego odzyskiwania danych z itunesowego backupu, albo skutek uboczny działania kilku popularnych aplikacji (czytaj – gier!) których ja nie instalowałem albo też – po prostu – skargi te były od samego początku wyolbrzymione… Dużo lepiej działa też oparta na triangulacji lokalizacja – wprawdzie nadal nie pokazuje precyzyjnie naszego położenia ale przynajmniej zamiast przyznawać się do porażki określa z grubsza rejon w którym się znajdujemy. Niby nic ale zawsze coś. Jednak na chwilę obecną największą wadą jest oczywiście zupełny brak nieoficjalnego oprogramowania oraz Installera. Zamiast znajdziecie wprawdzie Cydię ale i ona jest prawie zupełnie pusta. Dzieje się tak dlatego że wszystkie programy napisane dla wersji 1.1.4 i wcześniejszych wymagają aktualizacji aby zadziałać pod 2.0 i po prostu jeszcze ich nie ma. Na dzień dzisiejszy mamy więc wszyscy problem – na szczęście przejściowy – o którym pisałem kilka dni temu – albo Installer albo App Store. A w tej zabawie chodzi oczywiście o to aby mieć oba!

98Dshfdskj87S89F7D98Sdfh

Jak widzicie bez zagłębiania się w szczegóły większych zmian w 2.0 po prostu nie widać – właściwie jedyną widoczną na pierwszy rzut oka różnicą pomiędzy starym i nowym oprogramowaniem jest… nowy kalkulator. Poważnie! Tyle się o tym mówiło, pisało – do tego jeszcze podniosłym albo i nawet entuzjastycznym tonem – a tu tylko tyle? Owszem. Powiem więcej – posiadacze jailbrekowanych iPhonów moga się nawet z początku poczuć przesiadką rozczarowani. Dlaczego? Otóż największą i najważniejszą zmianą w wersji 2.0 – właściwie to nawet jej sednem – było otwarcie iPhona na dodatkowe aplikacje. A to akurat jailbreakowcy mieli przecież od samego początku! Czymże więc mają się teraz ekscytować? Owszem, można założyć, że w perspektywie normalny rynek – na którym programy można w cywilizowany sposób sprzedawać – oraz wyspecjalizowane narzędzia zaowocują lepszym jakościowo softem – i to przyniesie korzyści nam wszystkim. Niemniej dziś sytuacja wygląda trochę tak jak w popularnym porzekadle iż „zamienił stryjek siekierkę na kijek”. Bo używając wersji 1.1.4 mogliście na przykład czytać sobie ebooki za pomocą jednego z trzech czy czterech damowych czytników dostępnych w Instalatorze a dziś macie „do wyboru” zaledwie jeden, za który trzeba jeszcze zapłacić! A gdy już go kupicie pewnie wkrótce pojawi się nowy, lepszy i… darmowy. Ale cóż – tak to właśnie bywa. Początki zawsze bywają trudne i wymagają ofiar. Jeśli więc – mimo moich ostrzeżeń – zdecydujecie się na szybką przesiadkę na 2.0 pamiętajcie w jakiej roli przyjdzie wam wystąpić. A jeśli nie chcecie być większą ofiarą niż to konieczne bezwarunkowo zmieńcie hasło roota! Teraz już można.

Img 0020Re02I6Dshydg04

Dobrze, a jakieś zalety przesiadki? No cóż… Będą zapewne liczne – pisałem o tym wielokrotnie. Ale właśnie – będą. A teraz? Chyba tylko tyle że wreszcie można się z bliska przyjrzeć Cydii. Wcześniej wymagało to dużo więcej zachodu i chyba nikt tego nie robił. A to ciekawy program. Jednak jeśli polubiliście Installera to Cydia raczej wam się nie spodoba… Na pierwszy rzut oka wygląda wprawdzie podobnie, może nawet odrobinę bardziej atrakcyjnie niemniej jednak środek programu wypełniają zeskreczowane słowa – albo i zdania z wyciętym środkiem – w stylu bzip, apt, grep, libgc i tym podobne. Takie nazwy raczej nie zachęcają do eksperymentów nie mówiąc już o tym, że stojące za nimi programy są dla większości użytkowników iPhonów kompletnie ale to kompletnie nieużywalne. W tym szaleństwie istnieje oczywiście metoda niemniej w porównaniu z zawartością Installera który proponuje czytelne, eleganckie i ludzkie – w sensie napisane przez ludzi i dla ludzi – narzędzia Cydia wygląda jak jakaś wyrafinowana kara. Tu tylko czciciele Debiana poczują się jak w domu… Wiem, że tak po prostu wyszło – czwarty Installer nie był gotowy na wersję 2.0 a Cydia była – ale to naprawdę kiepski to moment na ekspansję i bardzo złe pierwsze wrażenie. Ale stało się – teraz Cydia zysk sobie pewnie jeszcze gorszą opinie niż miała.

546DddhImtgdfd004

Kolejny plus? Nie będziecie potrzebowali większości fixów. Zaktualizowany iPhone ootb rozpoznaje polskie numery z +48 i bez prefiksu, a poza tym mamy od razu polski język wraz z autokorektą, polską klawiaturę i całą resztą niezbędnych dodatków. Fakt że być może przydadzą się im poprawki – o czym wspominałem wyżej – ale w końcu to raczej dopracowywanie detali niż łatanie – tak jak to było do tej pory – poważnych braków, prawda? Wiec mimo wszystko to plus. Niech to jednak nie zabrzmi zbyt sielankowo. Brak Installera i większości podstawowego softu jest naprawdę bardzo dotkliwy. Brakuje mocno choćby popularnego BossPrefsa który w łatwy i wygodny sposób pozwala wyłączyć nieużywane usługi takie jak EDGE i SSH. Oczywiście można sobie z takimi problemami poradzić poprawiając niedoróbki ręcznie ale – umówmy się – zdecydowanie nie są to rozwiązania dla mas. W dalszym ciągu jeśli używacie telefonu w Plusie lub też w innej nie rozpoznawanej przez iPhona sieci będziecie musieli usunąć powracający jak zły sen, nieszczęsny komunikat o przekazywaniu połączeń. Jeśli macie iPhona od dawna na pewno wiecie o co chodzi – wystarczy jak zwykle wyedytować plik /System/Library/Carrier Bundles/ Unknown.bundle/carrier.plist jednak dla kogoś kto nigdy nie słyszał o SFTP cała ta prosta przecież procedura rozrasta się do monstrualnych rozmiarów i jest praktycznie nie do przejścia. Dobra wiadomość – w Orange i w Erze, dzięki sprawiającym inne opisane wyżej kłopoty predefiniowanym ustawieniom, komunikat ten jest domyślnie wyłączony. Jeszcze trzy wersje i przy sofcie 2.6.2 będziemy mieli go z głowy!

Iphcllfrws2Q1

A teraz czas na konfitury! Korzystanie z App Store jest bardzo przyjemne – po pierwsze zupełnie nie czuć jak uciekają wam z konta pieniądze – stuk puk w ekran i wydaliśmy 50 złotych – po drugie interfejs programu jest prosty, czytelny i przewidywalny. Słowem, taki Installer z obrazkami i bogatymi opisami! Większe zakupy czy rekonesans lepiej wprawdzie przeprowadzić za pomoca normalnego komputera i iTunes niemniej bezprzewodowe zakupy z iPhona są prawie równie wygodne. No obecną chwilę w applowskim sklepie z programami znajdziecie nieco ponad pół tysiąca tytułów – to wbrew pozorom całkiem sporo. A przecież sklep ma niecałe dwa tygodnie. Zdecydowana większość z nich to gry i nic wam o nich nie napiszę. Niestety albo i stety temat ten kompletnie mnie nie interesuje więc opinii będziecie musieli poszukać gdzie indziej. Całkiem dużo z dostępnych programów jest płatnych, na szczęście większość z nich nie kosztuje więcej niż kilka złotych. Nie jest zatem drogo – nawet dla nas mimo iż w porównaniu z cywilizowanym światem zarabiamy zupełnie śmieszne pieniądze. Znajdziecie też całkiem dużo freewaru a także kilka znanych wam doskonale tytułów. Na przykład nową wersję WeDicta. Program nadal działa ze starymi słownikami – wystarczy je tylko wrzucić do /var/mobile/Applications/tu-tajemniczy -identyfikator-programu/WeDict.app/ . Same słowniki znajdziecie tutaj. Niestety patent ten działa tak długo jak długo nie trzeba będzie reinstalować aplikacji – co mi się dzisiaj ni stąd ni zowąd przydarzyło. Wtedy całą operację trzeba będzie powtórzyć. A za jakiś czas pewnie pojawi się pewnie poprawiona wersja.

Idd8D8D002I20Yss001

Jednakże oficjalny sklep ma też swoje wady – po pierwsze nie znajdziecie tu pewnego typu programów. Jakich? Z grubsza rzecz biorąc tych które nie spełniają applowskich wymagań. Chodzi tu nie tylko o przyjęta politykę dystrybucyjną – w stylu „nie chcemy pornografii” albo „wspieramy DRM” co ubije na przykład ideę Simplify Media – ale także o ograniczenia czysto techniczne. Na przykład niesławne ograniczenie polegające na zakazie działania aplikacji w tle. Mimo zaproponowanej alternatywy może to wyeliminować z App Store wiele interesujących programów. Siłą rzeczy wszystkie tego typu aplikacje trafią prędzej czy później do Instalatora lub Cydii. Bo na pewno nie znikną. Zwłaszcza że ciągle jeszcze możliwy jest otwarty konflikt pomiędzy Apple a partyzanckimi użytkownikami iPhonów i crackerami… Wiem, wiem – paranoik ze mnie. Ale lepiej dmuchać na zimne. Jak już będzie bardzo źle i Apple będzie zdalnie wysadzać lewe iPhony w powietrze będę mógł przynajmniej powiedzieć – a nie mówiłem?! Installer stanie się więc w przyszłości naturalnym miejscem dla różnego rodzaju hacków, poprawek, kustomizacji czy „odrzuconego” przez Apple oprogramowania. Ale ja przecież nie o tym…

Cre74Fdit-Card

Drugą wadą jest konieczność podania podczas zakładania konta numeru karty kredytowej – w naszym pięknym kraju ciągle wiele osób jej nie ma albo też posiada jakieś wynalazki kartopodobne które mimo zapewnień banku nie pozwolą wam przejść rejestracji. A bez tego nici z oprogramowania, nawet tego darmowego. Co gorsza podanie numeru oznacza też całkowitą dekonspirację – mówimy oto ja, nazywam się tak i tak, mieszkam tu i tu i tak dalej. Niby nic takiego, przynajmniej doputy dopóki nie dostaniecie pocztą rachunku z AT&T z wyliczonymi odsetkami i abonamentem za 16 miesięcy używania iPhona bez aktywacji… Ok. Żartuję. Nie bierzcie tego poważnie! Trzecia rzecz to kurs po jakiej wymienia się dolary na euro i euro na złotówki. Nie jest to wprawdzie żaden wielki „sztos” ale nie liczcie że zapłacicie najniższą możliwą cenę. Mieszkańcy USA ciągle płaca mniej. Czwarta, nie ma triali – jeśli chcecie obejrzeć jakiś program z bliska musicie go najpierw kupić. Ceny nie są wprawdzie wysokie ale jak mówi przysłowie ziarnko do ziarnka… Troszkę brakuje też samemu iTunes – aplikacje można wrzucać na iPhona tylko poprzez synchronizację a przydałoby się normalne drag’n’drop i ręczne zarządzanie biblioteką z softem. Ale to pewnie przyjdzie z czasem.

987Fdg98Dfgkdfdjkk

OK. To właściwie tyle na dziś. Chcecie jednozdaniowego podsumowania? Im później zdecydujecie się na aktualizacje do 2.0 tym większy będziecie mieli komfort z przesiadki. Poważnie! Przejście na 2.x przyniesie wam same korzyści ale dopiero w niedalekiej przyszłości. Teraz się nie spieszcie. Rozumiem ciekawość i apetyt ale uwierzcie mi na słowo lepszy w pełni sprawny telefon z softem 1.1.4 (lub wcześniejszym) niż z najnowszym ale sprawiający – nawet z pozoru drobne – kłopoty. W końcu to telefon – używacie go nawet wtedy gdy leży spokojnie w kieszeni nie może więc być zawodny. Nie każe wam wcale czekać zbyt długo – normalizacja potrwa jeszcze tydzień może dwa. Cierpliwość prawie zawsze popłaca – pamiętajcie! A jeśli nie macie jeszcze iPhona i chcecie go sobie w najbliższym czasie sprawić – poczekajcie na ofertę legalnych dystrybutorów. To już tylko niecałe dwa miesiące. Wprawdzie nie znamy jeszcze cen – i możemy się tu bardzo rozczarować – niemniej jednak zalety posiadania telefonu z oficjalnego obiegu już teraz wydają się dużo warte… Ale o tym napiszę bardziej obszernie w osobnym tekście. Wkrótce.


komentarzy 27