A na lotnisku opóźnienia…

                25 lutego 2006 o godzinie 16:11, w kategorii Jabłka.

No i stało się – jestem wewnątrz internetu. Dosłownie. Mój iMak od kilku dni „rozpyla” za pomocą karty Extreme internet po okolicy a iBook G3 ze zwykłym Airportem z apetytem z tego korzysta. Jak wam pewnie wiadomo starsze Airporty pracują w standardzie IEEE 802.11b, który umożliwia transfer 11Mb/s, a karty Extreme w 802.11g który pozwala na osiągnięcie aż 54Mb/s. Oba urządzenia są oczywiście ze sobą kompatybilne. Konfiguracja kosztowała mnie więc trzy czy cztery kliknięcia myszką i wszystko ruszyło bez żadnych komplikacji.

83 1


Internet bez kabli to na prawdę świetna sprawa, zwłaszcza gdy używa się laptopa. Prawdziwa swoboda – słowem, wszystko pięknie, niestety z jednym tylko ale. Transfer po wlan tzn. pomiędzy komputerami jest katastrofalnie powolny. Wiadomo powszechnie, że te 11Mb/s to prędkość teoretyczna osiągalna w jakichś idealnych i nieistniejących warunkach. Nie miałem aż takich wymagań liczyłem na jakieś 2/3 w obrębie mieszkania a na pewno w obrębie jednego pokoju. Okazało się jednak, że w praktyce całość działa z prędkością około 300-450KB/s czyli w granicach 3Mb/s niezależnie od przeszkód takich jak ściany czy drzwi. Na marginesie – duże „B” oznacza bajty, małe „b” bity – gdyby ktoś przeoczył albo nie wiedział. Dodam, że w ekstremalnym przypadku oba komputery dzieli tylko 50cm śląskiego powietrza. Wprawdzie śląskie powietrze znane jest powszechnie ze swoich niezwykłych właściwości nie słyszałem jednak nigdy aby wpływały one na rozchodzenie się fal radiowych… Słowem, z teoretycznych 11Mb/s w praktyce dostajemy zaledwie 1/3 obiecywanej prędkości.

30517 Full

Przy udostępnianiu internetu w niczym to oczywiście nie przeszkadza – chciałbym wręcz mieć takie łącze – niemniej gdy chcemy przerzucić jakiś większy plik pomiędzy komputerami połączonymi via wifi pojawia się poważny kłopot – kopiowanie np. obrazu płyty (w okolicach 700MB) trwa około 30 minut! Tragedia! Niby mamy sieć bezprzewodową a jednak nadal potrzebujemy kabli (FireWire bądż ethernet). Oczywiście przerzucanie takiej ilości danych to niekoniecznie jest rzecz, którą robimy najczęściej niemniej człowiek czasem ma taka potrzebę, warto więc o tym wiedzieć. Ja nie wiedziałem i musiałem przełknąć gorzką pigułkę, bo wyobrażałem sobie siebie jak podpinam laptopa do dużego telewizora w salonie i bezprzewodowo odtwarzam sobie np. film leżący na dysku imaka… ” To se ne da pane Havranek” – jakby powiedział brat Czech. Tym bardziej, że obok szybkości nakłada się na to jeszcze poszarpany transfer. Przy kopiowaniu idzie wolno ale stabilnie, przy odtwarzaniu skacze jak pchła szachrajka.

Picture 3-18Picture 4-12

Dlaczego tak się dzieje nie wiem. Ale chętnie się dowiem. Pisze o tym nie po to aby sobie ponarzekać, czy żeby naruszyć wolność* inżynierów pracujących przy powstawaniu standardu wifi, a po to aby oszczędzić wam rozczarowania. Liczę też na to, że może ktoś z was już ten temat przerabiał i będzie mógł ni pomóc np. w kwestii podskakującego transferu… Cóż, poza wszystkim, jakoś mało się o tym pisze że owe słynne 11Mb/s to czysto marketingowa wartość. Może dlatego, że w gruncie rzeczy głównym zastosowaniem wifi pozostaje dostęp do internetu a nie przewalanie dużej ilości megabajtów?

* to taki żarcik dla stałych czytelników


Brak komentarzy