Urawniłowka

                15 czerwca 2009 o godzinie 17:40, w kategorii Jabłka.

W książce iWoz Steve Wozniak tak wspomina komputer firmy Franklin będący kopią Apple II: Dowiedzieliśmy się o nowym komputerze (..) Podobno wyglądał całkiem jak nasz. Przywieźli go do naszego budynku i okazał się tak podobny do Apple II, że bardzo się nim zainteresowałem. Pomyślałem, no, wspaniale. Skopiowali mój projekt. Ciekawe, jaką jego część skopiowali. Nie sądziłem, by miało to być dużo. Uważałem, iż inżynierów szkoli się, by wymyślali i projektowali własne urządzenia. Inżynier nie mógłby spojrzeć na czyjś projekt i go skopiować, prawda? Nie po to chodzą do szkoły. Chodzą po to, by nauczyć się projektować własne urządzenia. Poszedłem do głównego budynku, by na ten komputer Franklina popatrzeć. Poczułem się zaszokowany. Płytka drukowana była dokładnie takiej samej wielkości jak nasza. I każda ścieżka i drucik były takie same jak u nas. Zupełnie jakby wzięli naszą płytę Apple II i ją skserowali. (…) Ta firma zrobiła coś czego nie zrobiłby żaden uczciwy inżynier, starając się stworzyć własny komputer. Nie mogłem w to uwierzyć. Na następnym pokazie komputerowym, w jakim brałem udział, natychmiast poszedłem do ich stoiska i powiedziałem prezesowi, który tam był: „Przecież to jest po prostu kopia naszego (…) Skopiowaliście naszą płytę. Po prostu ją skopiowaliście. Co oznacza, że ja jestem waszym naczelnym inżynierem, a wy nawet nie oddajecie mi sprawiedliwości”. Spojrzał na mnie i powiedział „Ok. Jest pan naszym naczelnym inżynierem.”

Ace-Apple Final 01

Przypomniał mi się ten fragment gdy przeczytałem w Wired entuzjastyczny tekst o clickpadach firmy Synaptics. Właściciele najnowszych Macbooków już wkrótce stracą jedną z okazji, by czuć się kimś wyjątkowym. A to dlatego, że znany z zaprezentowanych niedawno komputerów przenośnych Apple’a dotykowy, bezprzyciskowy trackpad z multitouch pojawi się niedługo również w notebookach z Windows – obwieszcza radośnie autor artykułu jak gdyby doszło do jakiegoś technologicznego przełomu. Obawiam się, że to prawda tyle, że ów przełom dokonał się w ludzkiej mentalności. Oto opiniotwórcze pismo, ustami skompromitowanego redaktora, bez najmniejszej żenady chwali ordynarną zrzynkę a wszystko to oczywiście pod świętoszkowatym sztandarem wielkich wartości – chodzi przecież o wolność wyboru, wolną konkurencję i dobro wszystkich użytkowników komputerów! A po przeciwnej stronie mamy – a jakże! – egoistycznych snobów odczuwających małostkowe samozadowolenie z bycia kimś wyjątkowym… Aż się prosi aby utrzeć im nosa, prawda? I większość ludzi tak właśnie myśli. A właściwie należałoby napisać „jest przekonana” bowiem myślenie zakłada jakiś niezależny i racjonalny proces umysłowy a cytowany artykuł odwołuje się głównie do emocji. Takie czasy, że aby mieć dziś opinię szczera niechęć zupełnie wystarczy… Tak jak do produkowania sensacji z faktu, że bezprzewodowa mysz potrafi obudzić MacBooka. Wróćmy jeszcze na chwilę do iWoza: Pozwaliśmy ich później i dowiedziałem się jak usprawiedliwiali to co zrobili. Twierdzili, że istniały legalne powody, które dawały im prawo do skopiowania Apple II. Utrzymywali, że skoro istnieje taka olbrzymia softwarowa baza programów pod Apple II, wykluczanie ich byłoby niesprawiedliwością. Twierdzili, że mają prawo zbudować komputer, pod którym cała ta softwarowa baza będzie mogła działać.”

Trackpadacwin7887Dhwybwire

Jak widać niewiele się od tego czasu zmieniło. Tyle, że dziś taka pokrętna argumentacja jest nie tylko powszechna ale i znajduje oddanych zwolenników. Przypomnijmy sobie na szybko – itunesowe „wykluczenie” nagłośnione przez Wyborczą, Palma Pre podpinającego się do iTunes, skandal ze słuchawkami do szufli, firmy-krzaki produkujące hakintosze, różne oryginalne rozwiązania w Viscie albo iMaka od Asusa, airbooka od MSI oraz tysiąc jeden innych klonów. Albo, żeby nie ograniczać się tylko do Apple, Microsoft, który kilka dni temu za pomocą podobnej argumentacji został zmuszony do wydania systemu bez przeglądarki… Wszystkie te sprawy mają jeden wspólny mianownik – kompletnie nieuzasadnione roszczenia. Prawem kaduka sięga się po cudze tylko dlatego, że jest fajne, udane i sprawdziło się na rynku. Odbiera się komuś własnoręcznie wypracowany sukces tylko dlatego, że go osiągnął. Prawo do dalszego rozwoju tylko dlatego że się rozwija. To równanie w dół. Droga wytyczona nie tylko po linii najmniejszego oporu ale też w złym kierunku. Jej jedynym celem jest osiąganie niezasłużonych korzyści i nic więcej. Bo kogo normalnego obchodzi kto zarobi w tym roku więcej Apple czy Psystar? Nikogo chyba że macie ich akcje w portfelu. A jednak trudno nie zauważyć, że za zarobione pieniądze Apple w przyszłości stworzy coś nowego a może wręcz odkrywczego – podczas gdy Psystar i inne klonoroby…? Powtórzymy za Wozem – nie po to się chodzi do szkoły, prawda? Nie po to się kształci inżynierów, prawda? To co się dzieje to najgorsza możliwa urawniłowka. Bezmyślne zaprzeczenie wynalazczości, oryginalności i innowacyjności – i to realizowane w imię tych właśnie haseł! Bądźmy ze sobą szczerzy – taka „redystrybucja dóbr intelektualnych” to dosłownie rzecz biorąc mentalne i coraz bardziej zinstytucjonalizowane pasożytnictwo. Pasożytnictwo a więc taka forma współżycia dwóch organizmów, w której jeden czerpie z niej korzyści a drugi ponosi szkody. Nie zgadzacie się ze mną? OK. Odpowiedzcie tylko na jedno pytanie – z czym jednak zostaniemy gdy żywiciel wreszcie padnie? Co produkowałby Franklin gdyby nie było Apple II? Co robiłby Psystar gdyby nie było OS X? Jak wyglądałby telefon Meizu gdyby nie iPhone? Albo Windows gdyby nie Lisa i Macintosh?


komentarzy 38