Pro czy kontra?
10 czerwca 2009 o godzinie 14:19, w kategorii Jabłuszka.
W sieci dostępny jest już zapis wideo z prezentacji nowości na tegorocznym WWDC. Warto obejrzeć zwłaszcza jeśli interesują was szczegóły i niuanse. Z mojej strony kilka uwag odnośnie odmienionej nomenklatury i nazewnictwa laptopów. Jak być może pamiętacie od początku uważałem, że MacBook Pro to dosyć nieszczęśliwa zbitka sylab. iBook był krótki i elegancki. Podobnie PowerBook. Gdyby chodziło tylko o to „pro” można by jeszcze strawić ProBooka. Ale jak wiemy chodziło przede wszystkim o nawiązanie w nazwie do maka i stąd potworek „wszystko w jednym” czyli właśnie MacBook Pro. To „pro” jest od początku trochę żenujące bo przecież o niczym nie świadczy. Profesjonalista wykona swoją pracę na każdym komputerze, na którym musi ją zrobić niezależnie od etykietki. Niby ometkowany w ten sposób sprzęt winien być bardziej wydajny, wytrzymały i niezawodny ale w przypadku laptopów możemy to między bajki włożyć. Jest po prostu szybszy i droższy. I tyle. Charakter pokazanych na WWDC 2009 zmian trafnie ujął Nikita Titow pisząc, że zamiast dodawać do trzynastocalowego MacBooka „Pro” trzeba było je piętnastocalowym modelom zabrać. Port SD zamiast Express Card to jednak ruch w stronę zupełnie nieprofesjonalnego rynku… Bo – mimo całej populraności tego typu kart – po co komu wbudowany w laptopa taki czytnik? A może to zapowiedź nadchodzących peryferiów pracujących na takim złączu? Skoro już istnieją karty SD potrafiące same wysyłać zdjęcia po wi-fi na flickra to kto wie czy za chwilę nie będą działały jako modemy, tunery telewizyjne i zawodowe interfejsy audio?Z drugiej strony 13-calowa wersja MacBooka to od dawna wyczekiwany i godny następca małego, dwunastocalowego PowerBooka. Podświetlana klawiatura, przywrócone z martwych firewire, multidotykowy trackpad, wydajność sprzętu i baterii oraz rozmiary i doskonała cena robią z niego naprawdę atrakcyjny komputerek. Nie potrafię się jednak oprzeć wrażeniu, że tą mocną obniżkę cen makowych laptopów zawdzięczamy głównie… Microsoftowi. Kampania Laptop hunters choć może niezbyt uczciwa była dosyć celnym uderzeniem. Zwłaszcza, że w „czasach kryzysu” przymiotnik drogi źle się kojarzy. Zresztą, podobnie jak rewelacyjną cenę iPhona 3G zawdzięczamy Palmowi. To nie przypadek, że zarówno Microsoft jak i Palm doczekały się podczas prezentacji kilu drobnych lecz wyraźnie wycelowanych złośliwości a biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia łatwo określić motywy. Oczywiście Microsoft był na applowskim celowniku od dawna ale Palm ewidentnie robi wszystko, żeby doń trafić. Jak widać skutecznie. Ale wracając do laptopów. Nie pisze o tym wszystkim, żeby dywagować nad ilością sylab w nazwie i dowodzić wyższości „starych, dobrych czasów” nad barbarzyństwem współczesności ale dlatego, że mamy do tu czynienia z nową i raczej niespodziewaną sytuacją. Otóż, wszystkie aluminiowe laptopy zyskały sobie przydomek Pro. W prawdzie w sprzedaży jest jeszcze airbook i stary, biały, plastikowy MacBook ale to osobna kwestia. Air to bardziej netbook a plastikowy MacBook to klasyczny niedobitek i raczej trudno wyobrazić sobie jego dalszy rozwój w stylu 15″ ekran i tak dalej. Swoją drogą, zauważyliście, że Apple ostatnio lubi ciągnąć za sobą ogon nie wycofując z rynku starszych modeli – teraz zrobiono to samo z iPhone 3G – a nawet jeszcze je poprawia? Zasadnicze pytanie brzmi więc – czy to może coś oznaczać? Czy po prostu na dobre zrezygnowano z nazwy MacBook i wszystkie przyszłe modele będą cieszyły się sufiksem Pro? Czy może będziemy mieli do czynienia z zupełnie innym podziałem applowskich laptopów na linię Air i Pro? Czy też może Apple ma jeszcze coś w zanadrzu i za jakiś czas zobaczymy nowe, jeszcze tańsze i skierowane w zupełnie inną stronę MacBooki? Brzmi niewiarygodnie? Może i tak ale przecież nie tylko ja dostrzegam taką możliwość. Sami przyznacie że to ciekawe, prawda?