Mniejszy MacBook większy iPhone

                26 kwietnia 2009 o godzinie 15:45, w kategorii Jabłka.

Wszyscy ostatnio piszą o netbooku od Apple. Tim Cook, nagabywany na tę okoliczność przy każdej nadarzającej się okazji powiedział kilka dni temu wprost, że Apple nie jest specjalnie zainteresowane tym segmentem rynku. I mówił to już po raz drugi. A jednak mediom nie przeszkadza to wcale w generowaniu kolejnych błyskotliwych przepowiedni. Skoro temu zaprzeczają to applowski netbook na pewno się pojawi – przeczytałem w Macworldzie dzień czy dwa dni później. Zastanówmy się przez chwilę co to oznacza – zaprzeczą będzie, potwierdzą będzie, zamilczą też będzie bo przecież Apple zawsze trzyma wszystko w tajemnicy… Gdzie tu sens? Skąd ta pewność? Czy istnieje w ogóle jakaś odpowiedź, która pozwoliłaby dziennikarzom lub blogerom napisać, że Apple jednak nie zrobi netbooka? Otóż nie. Applowski netbook to w powszechnej świadomości nieubłagana konieczność dziejowa. Kropka. Podejście to lapidarnie wyłuszczył Grzegorz Marczak pisząc, że zaprzeczanie trendom (…) nie jest czymś co powinno charakteryzować nowatorską firmę za jaką uważa się Apple. I wszystko jasne! Nowatorstwo to respektowanie trendów, oryginalność to uleganie modom – oto jest logika która pozwala zaprzeczenie traktować jak potwierdzenie, dziesięcioprocentowy udział w rynku nazywać monopolem albo obwiniać iTunes za utrudnienia w sprzedaży muzyki. Kto jest twoim idolem i dlaczego Lenin? – przypomina mi się stary peerelowski dowcip. Ale żeby pytać w ten sposób na poważnie…

Winddsfsnb-9

Skąd w ogóle bierze się ta netbookowa mania? Netbooki sprzedają się dobrze głównie z dwóch powodów. Po pierwsze są tanie. Sporo ludzi używa komputera sporadycznie – do www, do poczty, do jutuba , do skajpa czy gadugadu i tym podobne. Każdy normalny laptop jest droższy a kupno tańszego, używanego sprzętu zawsze niesie ze sobą jakieś ryzyko. Większość kupujących komputery po prostu boi się zakupów z drugiej ręki. Tymczasem dzięki netbookom po raz pierwszy od lat można kupić sobie w normalnym sklepie, za niewielkie pieniądze, komputerek nowy i z gwarancją, który doskonale poradzi sobie ze stawianymi mu przez laika zadaniami. Druga rzecz to oczywiście rozmiary. Netbook zmieści się do każdej torby i torebki. Jest lekki, poręczny, łatwo go ze sobą nosić. Do tego jeszcze atrakcyjnie wygląda – mimo, że nie wszyscy ludzie lubią psy to jednak prawie wszyscy lubią szczeniaczki. Bo takie słodkie, malutkie, ti-ti-ti. Dokładnie tak samo jest z netbookami. Nawet leżąc na półce budzą sympatię. Z obu tych powodów wdarły się na rynek przebojem i mają w nim swoją niszę. Która pewnie nie zniknie. Zapewne pomógł im też trochę finansowy kryzys i cała ta rozpętana w około niego medialna histeria, która skłania ludzi do oszczędności. Czasem też kupują go bardziej zaawansowaniu użytkownicy, administratorzy, hakerzy i geeki instalujący na nim OSx86 lub różne minidystrybucje linuksów – jest bowiem bardziej wygodny niż smartfon z mikroskopijną klawiaturą i Windows Mobile.

Eeemac

Jednak gdy przemyślimy sprawę okazuje się że obie te zalety – niska cena i niewielkie gabaryty – to zbyt mało. Mimo wszystko netbook nie nadaje się do poważniejszych zastosowań, na dłuższą metę jest niewygodny i zbyt ślamazarny. Ma zbyt mały ekran, zbyt małą klawiaturę, zbyt mało pamięci, zbyt wolny procesor, zbyt mały dysk i zbyt słabą baterię. Może pomóc w wielu sytuacjach – urlop, trasa, delegacja – ale nie zastąpi laptopa ani domowego desktopa. Słowem, to taki drugi laptop, trzeci komputer. W efekcie nie jest to żadna oszczędność ale dodatkowy wydatek. Taki netbook nie jest też wcale taki podręczny jak się na pierwszy rzut wydaje – aby go nosić trzeba mieć ze sobą torbę. Do kieszeni się przecież nie zmieści. A skoro tak to gdzie tu przewaga ekranu 7″ czy 10″ nad 12″ czy 13″? Zwłaszcza, że większość noszonych przez nas papierów, pism czy gazet ma rozmiar zbliżony do formatu A4 a więc z grubsza odpowiadający rozmiarom trzynastocalowego laptopa? Przecież większość zwykłych toreb czy plecaków, które na co dzień nosimy spokojnie pomieści trzynastkę – a już na pewno gdy ma ona rozmiary zbliżone do airbooka. A skoro tak czemu Apple miałoby produkować jeszcze jeden, jeszcze mniejszy komputerek? Przecież już go robi – to iPhone/iPod Touch. Wagą i rozmiarami bije na głowę wszystkie znane mi netbooki, potrafi wszystko to co one i sporo więcej – weźmy pod uwagę choćby gry, odtwarzanie muzyki i funkcje telefonu – i jest znacznie bardziej wygodny w obsłudze niż windowsowe smartfony. Oto doskonały kompromis pomiędzy komputerem a telefonem – może pomóc w wielu sytuacjach – urlop, trasa, delegacja – ale nie zastąpi laptopa ani domowego desktopa. Schowacie go też do kieszeni szortów. Pisałem już o tym obszernie przy podobnej okazji więc nie będę się powtarzałchce tylko jeszcze raz powtórzyć, że Apple ma w ofercie netbooka – lub jeśli wolicie: konkurencję dla netbooka – już od kilkudziesięciu miesięcy. A sięgając jeszcze głębiej od lat – bo taką samą rolę zawsze pełniły 12-to calowe iBooki i PowerBooki.

Tomtiphoneleopardse-3G.Jpg

Nie powiem wam co wkrótce zrobi Apple – bo nie wiem. I – wybaczcie – nie będę zgadywał. Wiem natomiast że cała ta netbookowa gorączka to zwykła moda. A Apple nie ulega modom ale je kreuje, nie poddaje się trendom ale je narzuca, nie celowało też nigdy w budżetowy segment rynku. Owszem, małe komputerki są fajne. Fajne między innymi dlatego że niedrogie – nawet gdyby applowski netbook miał się w końcu pojawić w sklepach to tego, że nie będzie tani możemy być akurat pewni. A to przecież ta ważniejsza z dwóch wymienionych wyżej zalet netbooków, prawda? Wiadomo, że w czerwcu zobaczymy trzecią wersję iPhona i prawdopodobnie także jeszcze coś – i nie mam tu na myśli odświeżonego iPoda Touch. Być może będzie to przenośny komputerek z dotykowym ekranem czyli wyśniony, wymarzony i tysiąckrotnie zapowiadany iTablet. Trudno mi w to uwierzyć ale przecież dwa-trzy lata temu w pojawienie się iPhona też nikt już nie wierzył… Trudno się więc zarzekać. Wiem jednak jedno, jeśli ów netbook czy netablet miałby być po prostu realizacją postulatów jakie wysuwają dziś media i makowa blogosfera – czyli mniejszy MacBook, większy iPhone – to na pewno nie będzie to urządzenie ani oryginalne ani nowatorskie. Raczej kolejna „kapitulacja” wymuszona coraz bardziej masowym rynkiem zbytu. Cóż, mundus vult decipi, ergo decipiatur


komentarzy 18