iTunes – powszechne nieporozumienie

                16 listopada 2006 o godzinie 20:18, w kategorii Jabłka.

Co jakiś czas słyszę z ust różnych osób – najczęściej tych które iPoda widziały tylko na obrazku lub miały z nim kontakt powierzchowny – jakim to nieszczęściem dla użytkownika jest osobny dedykowany program do wrzucania muzyki czyli mówiąc krótko iTunes. Wbrew pozorom, nie mam zamiaru tego argumentu wykpiwać, co więcej, rozumiem to podejście doskonale – lata temu też tak myślałem oglądając różne odtwarzacze i ich oprogramowanie. A potem kupiłem sobie iPoda. I od razu zrozumiałem jak strasznie się myliłem. Nie wiem oczywiście na ile to co piszę odnosi się do innych obecnych na rynku rozwiązań, i wyobrażam sobie naturalnie sytuację w której jakiś nawiedzony koreański producent stworzy jakiegoś softwarowego potworka który tylko utrudnia życie, niemniej wiem jak przebiega współpraca zestawu iPod + iTunes i wiem, że ktoś kto krytykuje to rozwiązanie po prostu nie wie o czym mówi.

Ipod-4

Gdy mówimy o „kopiowaniu plików” rzecz wydaje się oczywista – cóż może być prostszego niż wrzucenie empetrójki na zamontowany dysk urządzenia za pomocą Findera czy Exploratora? Po co komu jakiś dodatkowy program do tak prostej czynności? Zaznaczamy wybrane pliki, przeciągamy je na odpowiednią ikonkę i po sprawie. Rzecz jednak w tym, że iTunes wcale nie służy do kopiowania plików. iTunes – abstrahując w tej chwili od sklepu z muzyką który i tak jest dla Polski niedostępny – to narzędzie służące przede wszystkim do zarządzania dużą biblioteką muzyki, którą program pozwala łatwo przeglądać, sortować, przeszukiwać i tak dalej. Dopóki odtwarzacze mp3 były wyposażone w kilkadziesiąt lub maksymalnie kilkaset megabajtów pojemności można było stosunkowo łatwo zapanować nad ich zawartością. Mieściło się na nich maksymalnie kilka płyt. Na iPoda jednak nie wrzucamy kilku płyt tylko kilkadziesiąt albo i kilkaset. Nie mamy więc na nim zapisanych kilkunastu plików ale grube setki lub nawet tysiące. Pierwszy iPod miał 5GB pojemności, dziś najbardziej pojemny model ma aż 80GB. Wejdzie na niego jakieś 15000 utworów w przyzwoitej jakości. A przecież biblioteka na domowym komputerze może być jeszcze większa… Jak wyobrażacie sobie zarządzanie taką masą muzyki bez wyspecjalizowanego softu takiego jak iTunes?

Itns7Aa3

Przecież człowiek zwyczajnie nie jest w stanie ogarnąć takiej ilości informacji – tytuł utworu, nazwa płyty, wykonawca, rok wydania, czas trwania itp. Przypominam, że mówimy cały czas o obsłudze urządzenia które służyć ma do codziennej rozrywki a nie o nauce pilotażu Jumbo Jeta. Jak szperając po dysku i opierając się tylko na nazwie pliku i jego położeniu – nawet gdy mamy na dysku wzorowy porządek – znaleźć piosenkę na którą akurat mamy ochotę? Przekopując się przez setkę katalogów? Zapamiętując jej położenie? Robiąc sobie skrót na pulpicie? Tego po prostu, z dużą ilością muzyki, nie da się zrobić. Tymczasem dzięki iTunes znalezienie poszukiwanej piosenki zajmuje zwykle zaledwie kilka sekund. Słowem, to właśnie dzięki iTunes upraszczamy sobie życie. To dzięki iTunes możemy zarządzać naszym archiwum muzyki znacznie szybciej i łatwiej niż gdybyśmy po prostu przeglądali katalogi i pliki zapisane na dysku twardym. I na tym właśnie polega całe nieporozumienie. To nie jest program do „wrzucania muzyki na iPoda”. Używając iTunes zyskujemy przede wszystkim czytelny katalog z muzyką, z którego łatwo możemy przenieść wybrane utwory na odtwarzacz a nie jakąś dodatkową zawalidrogę którą musimy uruchomić żeby przenieść pliki z jednego dysku na drugi. Kopiowanie jest tylko niezbędnym dodatkiem. W końcu skoro mamy już czytelną bazę danych z naszą muzyką i filmami poręczniej jest wykorzystać ją także do kopiowania muzyki na odtwarzacz niż odsyłać użytkownika z powrotem do okienka z plikami, prawda?


komentarze 4