20 marca 2010 o godzinie 12:03,
w kategorii Jabłuszka.
Stara prawda głosi, że to nie aparat ale fotograf robi zdjęcia
i choć wydaje się to zupełnie oczywiste to jednak trudno to czasem komuś przetłumaczyć – zresztą, pewnie wiecie o czym mówię… Niemniej fakty są właśnie takie – pięciocyfrowa suma za korpus i obiektywy widoczna na fakturze vat z nikogo jeszcze nie zrobiła fotografa, prawda? Sprzęt oczywiście określa jakoś tam nasze możliwości – raczej trudno fotografować dzikie ptaki obiektywem 50mm – ale warto pamiętać, że niczego nie przekreśla. Ogranicza wybór tematu – zgoda – ale nie ogranicza wyobraźni, inwencji ani radości jaka płynie z fotografowania. Skoro
można zrobić dobre zdjęcie pudełkiem po butach to tym bardziej można je zrobić kompaktową małpką, komórką czy iPhonem. Wystarczy chcieć i trochę się postarać – a na dowód że można, chciałem was zachęcić do odwiedzin
na stronie Filipa Ławińskiego poświęconej iPhonografii. Najlepszy aparat to ten który masz przy sobie – pisze autor. Cóż, trudno się z tym nie zgodzić… To zarazem dowód także na to, że
iPhone jest nie tylko kolejną modną komórką ale narzędziem, które pozwala na coś więcej niż tylko zwykłą zabawę, towarzyski lans i zabijanie czasu w poczekalni u dentysty. Aplikacje takie jak
Brushes, BeBot, Ocarina czy programy opisywane na stronach o iphonografii spokojnie dystansują konkurencję o jakąś dekadę ale nie to jest w tym wszystkim najważniejsze – przede wszystkim
zmieniają nasze wyobrażenia o kieszonkowej elektronice i jej zastosowaniach. Popularne teorie tłumaczące sukcesy Apple li tylko zgrabnym marketingiem i nagminne nadużywanie w stosunku do iPhona terminu
gadżet stają się więc z dnia na dzień coraz bardziej żenujące.
Piszę o tym na blogu od dawna dziś jednak widać to już chyba gołym okiem… Nie macie takiego wrażenia? Hmmm, czyżby przyszła pora na to żeby kolejny leitmotiv tego bloga trafił na półkę?
