Independent Marketing Company – uderz w stół…
25 sierpnia 2006 o godzinie 16:22, w kategorii Jabłka.
Mój tekst o Sami-Wiecie-Kim wywołał bardzo różne echa – w tym także negatywne. Oczywiście spodziewałem się również skrajnych reakcji – konflikt trwa od dawna, zdążył się już spersonalizować i praktycznie każdy głos w dyskusji odbierany jest albo osobiście albo jako atak na jedną ze stron – nie spodziewałem się jednak takiej histerii. Okazało się, że czytelników „mam za półgłówków”, że robię „ludziom wodę z mózgu” a mój tekst pełen jest pustych deklaracji, głupot, ignorancji, kłamstw i wszelkiej innej nieuczciwości, że powstał z chęci „nabicia sobie oglądalności przez podpięcie się do popularnego i chętnie czytanego tematu” oraz „aktywnego antagonizowania środowiska”, a nawet, że stał się „symbolem zakłamania obecnego w publicznej dyskusji”. Mówiąc krótko, to „jedenaście stron pieprzenia, napisanych przez faceta, który nawet nie wie, że dzwonią, a cóż dopiero gdzie dzwonią”. A wszystko to na podstawie lektury Harry Pottera, jednego niedziałającego linku, kilku wyrwanych z kontekstu cytatów i talmudycznych doprawdy rozróżnień pomiędzy „portugalskim” a „brazylijskim portugalskim” itp… Rozwinięcie tematu znajdziecie na nowo powstałym blogu Piotra Chylińskiego, w tekście pod znamiennym tytułem Gra półsłówek dla półgłówków. Widocznie mojemu światłemu recenzentowi treść tak „ciężko przechodziła przez palce”, że najwygodniej było ją zignorować skupiając uwagę na zarzutach w stylu „autor jest, we własnym mniemaniu, postacią tak wielką, (…) że nawet momentami zaczyna pisać o sobie per ‚my”.” Mam nieodparte wrażenie, że można było to wszystko napisać krócej – BS jest głupi i ma wszy…
Co ma wspólnego Samoobrona z maczkami?
Oto nowy sposób dyskusji – szyderstwo…
Jako, że nie mam ochoty ani zamiaru wdawać się w infantylną pyskówkę, pozostawię ten werbalny napad bez sprostowania i większego komentarza (choć w wielu miejscach się o to prosi – np. informację o starszych polonizatorach podałem na blogu 21-go kwietnia 2006 roku a w samym tekście Independent Marketing Company jak i w pzt jest link do tego newsa, trudno więc traktować poważnie sugestie jakobym to przemilczał). Zignorowałbym zresztą ten tekst w całości, w imię „nie dokładania do pieca” – tak jak wcześniej zignorowałem podobne zarzuty jakie pojawiły się w komentarzach na blogu S@ntee – gdyby nie fakt, że tym razem wprost obrażono także moich czytelników. Tak się bowiem składa, że – w przeciwieństwie do Piotra – nie uważam ich za „półgłówków”. Co więcej, zwyczajnie wiem, że ludzie którzy czytają tego bloga, lub ci, którzy wypowiadają się publicznie na temat Sami-Wiecie-Kogo (jak i na każdy inny), czy to w komenatrzach tutaj czy na makowych webforach, blogach lub w usenecie, mają własny – nie gorszy niż mój – rozum, własne doświadczenia i wynikającą z nich ocenę sytuacji. Nie sądzę więc aby udało mi się z nich „zrobić wariatów” – oni po prostu mają własne zdanie. Zgadzają się ze mną lub nie – i w jednym i drugim wypadku jest to cenne, w końcu Internet służy przede wszystkim do komunikacji między ludźmi a nie tylko komputerami. I dlatego właśnie, mimo publicznie sformułowanych oskarżeń, jakoś nie czuję się w obowiązku podejmować polemiki czy publicznie bronić swoich racji – wierzę, że każdy zainteresowany tematem człowiek bez trudu oceni zarówno styl i kulturę obu wypowiedzi jak i wagę i zasadność postawionych mi zarzutów. Ja się tam opinii „wariatów” nie boję.