Co różni Apple od innych korporacji?

                28 listopada 2008 o godzinie 11:59, w kategorii Jabłka.

Po pierwsze… Mała liczba sprzedawanych produktów. Apple to wprawdzie całkiem spora firma jednak jej oferta na tle konkurencji wygląda dosyć skromnie. Wiecie o co chodzi – mamy trzy modele laptopów i desktopów zamiast kilkunastu, jedną wersję systemu zamiast kilku, jeden telefon zamiast szesnastu a nawet jedną czy dwie premiery w roku. Różnice w szybkości procesora czy wielkości dysku są z tego punktu widzenia zupełnie pomijalne w końcu to tylko warianty. Nawet iPody które rozmnożyły się jak króliki były w sumie tylko cztery… Ma to dosyć poważne zalety – łatwiej skupić się na kilkunastu projektach niż na kilkudziesięciu czy kilkuset. Do tego dochodzi dosyć unikalna – mam tu na myśli ścisłe zespolenie software i hardware – i w miarę konsekwentna strategia rozwoju. Realizowana zresztą często w poprzek modzie i obowiązującym na rynku trendom. Być może właśnie dzięki temu produkty Apple mogą nosić indywidualny rys projektantów zamiast realizować niekończący się cykl „nowy-lepszy-inny” którym od lat żywi się cała branża? Oto iMac – dziesięć lat i… cztery modele.

Imac Gallery

Często słyszę argument, że Apple jest takie samo jak reszta bowiem każda firma jest nastawiona na zysk i istnieje tylko po to aby go wypracować. To prawda, która jednak niczego nie wyjaśnia – a wręcz odwrotnie. Wynika z niej zresztą, że wszystkie firmy na świecie robią właściwie to samo, a to już przecież czysta fikcja. Złudzenie to bierze się to z faktu, że dziś większość produkcji i praktycznie cały handel jest w prosty sposób utożsamiany z marketingiem, tak samo zresztą jak cała gospodarka z rynkiem finansowym… Słowem, nie ważne co sprzedajemy – ważne jak. Muzyka, kartofle czy stal uzyskują w ten sposób wspólny mianownik – wszytko to bowiem „tylko towar”. Takie myślenie wiedzie jednak na manowce – za każdą firmą stoi bowiem jakieś wyobrażenie tego jak ów zysk wypracować. Jedni widzą go w masowej i taniej produkcji, inni w technicznych innowacjach, inni w pogodni za modą a inni jeszcze w jakiś inny sposób. Gdyby tak nie było wszyscy faktycznie robiliby to samo – co zresztą można sobie patrząc na dzisiejszy rynek IT wyobrazić – ale także, co znacznie ważniejsze, z równym powodzeniem – a rynek dzieliłby się po równo przez ilość uczestniczących w nim przedsiębiorstw… Nie chodzi tu oczywiście o żadną misję realizowaną kosztem akcjonariuszy a po prostu o głęboki sens istnienia każdego przedsiębiorstwa – coś co odróżnia nas od konkurencji. Warto sobie uświadomić że jedno wcale nie wyklucza drugiego.

Banknot76Y-1

Po drugie… Z powyższym łączy się bezpośrednio podejście do technologii. To rzecz która od początku wyróżniała Apple na tle konkurencji. Od samego początku firma mówiła: produkujemy komputery dla „normalnych ludzi”. Przyjazną technologię „dla reszty z nas”. Tymczasem konkurencja oferowała produkty zaprojektowane „przez inżyniera i dla inżyniera”. Tu ważna rzecz – nigdy nie były to tylko słowa. Żyjemy w czasach w których zewsząd jesteśmy bombardowani pustymi obietnicami, które dookreślają zapisane malutkimi literkami warunki promocji. Internet za 19zł miesięcznie? Tak ale tylko przez pierwsze trzy miesiące. Bilet na samolot za złotówkę? Tak plus 300zł dodatkowych opłat na lotnisku. Pizza za pół ceny? Jasne ale jak zamówisz cztery i tylko o północy. I tak dalej i tym podobne. Jednak obietnice składane przez Apple zawsze miały pokrycie. Owszem, nigdy nie był to sprzęt bez wad lecz zawsze trochę inny i – co widać z perspektywy czasu – lepiej pomyślany. Gdy cały komputerowy świat pytał jak zbudować szybszy komputer na boku zostawiając całą resztę, Apple pytało jak można ową wydajność sensownie wykorzystać i dosyć łatwo znajdowało odpowiedź… Paręnaście lat takiej polityki doprowadziło ostatecznie do tego, że użytkownicy nie tylko stali się wierni marce ale też mają do niej sporo zaufania. Mimo kilku wpadek i niespodziewanych zwrotów kursu – przesiadka na PowerPC, przesiadka na OS X, przesiadka na Intela by wymienić te najbardziej spektakularne. I to jest kapitał, który pozwolił Apple zarówno przetrwać kryzys jak i zintensyfikować sukcesy. Są takie chwile kiedy obraz jest więcej wart niż słowa – spójrzcie na rysunek poniżej. Oto różnica, o której piszę…

Apple Iphone Hardware3 2008U339 Copy

Po trzecie… Ludzkie oblicze. Czyli Steve Jobs i jego pole zakrzywenia rzeczywistości. Złośliwcy mówią o nim hipnotyzer, prorok, kaznodzieja. Jednym słowem, wielki manipulator. A może po prostu facet, który wierzy w to co mówi? Człowiek, który ma fenomenalną intuicję, duże wyczucie technologii i dobrze rozumie ludzkie potrzeby? Niezależnie od tego jak ocenimy tą postać trudno zaprzeczyć, że Jobs miał i ma wielki wpływ na kierunek w jakim podąża Apple. Moment w którym odszedł – a firma skręciła w stronę informatycznego mainstreamu próbując sił na nowych rynkach i produkując między innymi konsolę do gier, aparat cyfrowy czy rozpoznający odręczne pismo kieszonkowy komputerek – okazał się jednocześnie momentem, w którym mimo spektakularnego wzrostu sprzedaży firma o mało nie zbankrutowała. Dopiero jego powrót i nowe pomysły – system operacyjny oparty na Unixie, iMaki, iBooki, iTunes z iPodem i tak dalej i tak dalej – postawiły ją na nogi. To oczywiście duże uproszczenie i niezbyt sprawiedliwa ocena historii – Jobs nie zrobił tego w pojedynkę a John Sculley nie był wcale czarnym charakterem – jednak sami przyznacie, że zbieżność ta nie jest przypadkowa. I znów nie chodzi tu wcale o technologię samą w sobie. Ba! Przecież Newton, Pippin czy QuickTake były właściwie technicznymi fajerwerkami – wyprzedzały swój czas i teoretycznie to od nich mogła zacząć się rewolucja, która przyszła kilka lat później i przyniosła wielkie pieniądze… Dlaczego więc nie wyszło?

Pippquictak45

Zastanawialiście się kiedyś – tak jednym zdaniem – co było główną zaletą i zarazem przyczyną wielkiej popularności iMaka? Brak kabli i wbudowane w komputer niezbędne peryferia. A iBooka? Wygląd – w końcu laptopa z definicji nosimy ze sobą więc staje się on przez to częścią naszego ubrania podobnie jak okulary, zegarek czy torebka. iPoda? Pojemność a z czasem także sensowny i tani dostęp do muzyki. iPhona? Realna a nie pozorna agregacja kilku zaledwie funkcji. A wszystko to oparte na prostym, czytelnym i zrozumiałym nawet dla laika interfejsie. Już rozumiecie? To nie są osiągnięcia techniki! To tylko kwestia podejścia. To zarazem odpowiedź na stare pytanie o to czy nos jest dla tabakiery czy też może tabakiera dla nosa? Ludzie potrzebują technologii, której mogą swobodnie używać a nie zabawek które potrafimy wytworzyć i które choć zwykle robią wrażenie to jednak nie znajdują praktycznego zastosowania lub wręcz utrudniają życie. Przed laty przyszedł do mnie znajomy obwieszony elektroniką jak taternik linami – miał przy sobie nowoczesną komórkę, zawodowy cyfrowy dyktafon, wypasiony odtwarzacz CD, w torbie cyfrowy aparat małpkę a w kieszeni jeszcze jakiegoś PDA. A to oznaczało pięć ładowarek, pięć różnych sposobów wymiany danych z komputerem, pięć rzeczy o których trzeba dodatkowo pamiętać i – co być może najważniejsze – pięć rzeczy, które nosimy ze sobą bo mogą się przydać mimo iż zwykle się jednak nie przydają…

1174655352Cruiser+Kable

Korporacje wyobrażamy sobie zwykle – co zresztą nie odbiega tak bardzo od realiów – jako bezduszne, bezosobowe i gigantyczne ludzkie fabryki. Pracownicy w roboczych uniformach (zminimalizowanych dziś do krawata) zamknięci w klatkach-kubikach rozwiązują jakieś abstrakcyjne i oderwane od rzeczywistości problemy. Rządzą procedury a co za tym idzie korporacyjna inercja całego układu. Człowiek w takiej maszynie jest tylko małym trybikiem a przecież trybiki powoli się zużywają… Każdego więc można zastąpić. Tymczasem Apple – przynajmniej na zewnątrz – wygląda inaczej. Jobs zupełnie nie pasuje do tego obrazka. A Apple ma przecież jego twarz. Co trochę tłumaczy, choć nie usprawiedliwia – ale to już inna kwestia – histeryczne zainteresowanie jego zdrowiem. Jobs rzadko pojawia się w mediach ale gdy już to robi jest człowiekiem z krwi i kości. Cieszy go każda nowa premiera, denerwują niektórzy dziennikarze. W jego wykonaniu prezentacja nudnego przecież urządzenia jakim jest kolejny komputer czy iPod staje się nagle fascynującym show. Oczywiście to starannie przygotowany i wyreżyserowany występ ale entuzjazm prowadzącego i widowni nie jest przecież udawany… Jobs pokazuje nam swoje nowe zabawki a my patrzymy na to z nieudawaną przyjemnością – czyż nie? A potem jeszcze je kupujemy choć przecież kosztują krocie…

Oto trzy odpowiedzi na tytułowe pytanie – ludzkie oblicze, oryginalne podejście do technologii oraz skromna i konsekwentna strategia rozwoju. Mimo wszystko myślę jednak, że Apple to taki sam interes jak każdy inny. Z tą tylko różnicą, że to dobry interes.


komentarzy 31